sobota, 3 listopada 2007

Dzien w Varanasii

Wychodze z hotelu mijam smieci, kupy i krowe(pewnie kupy to jej sprawka):). Mijam grupke ludzi przy malym stoisku z herbata dalej ulicznego handlarza betylem i nagle... Rikasza, rower samochod, motor wszystko trabi!! Ludzie, psy i krowy wszystko biega z miejsca na miejsce co krok tylko SILK!! SILK!! MY BROTHER SHOP!! HASISH!! LSD!! MINERAL WATER!! - tak dla odmiany:). Ide dalej- zatloczona ulica sklepy wszelkiego rodzaju az tu w koncu Ganges. Tu wydaje sie jakby troche ciszej zaledwie kilka metrow od ulicy wszystko sie zmienia wydaje sie jakby wszystkie dzwieki ulicy zostaly za mna na schodach pelnych zebrakow i handlarzy najwiekszymi badziewiami pod sloncem. Ide w kierunku Manikarniki ghatu na ktorym palone sa zwloki. Z daleka widac juz dym po drodze mija mnie grupa ludzi niosaca cialo do spalenia na bambusowych noszach biegna i krzycza w kolko to samo. Podchodze blizej wiatr zawiewa mi w twarz gryzacym dymem swiadomosc z czego ten dym pochodzi raczej nie poprawia mi nastroju:)
Usiadlem na schodach niedaleko stosow te zwloki ktore mnie mijaly moczone sa teraz w Gangesie i ukladane na palenisku.Z pod purpurowego przescieradla widac zarys twarzy, stup, rak. Po ulozeniu ciala podchodzi merzczyzna z pochodnia podpala. Cialo jest jeszcze posypywane proszkowanym drzewem sandalowy by zabic i tak dosc wyrazny zapach kremowanych zwlok.
Siedzialem tam chwile patrzac jak ogien powoli pochlania cialo.Gdzy przescieradlo zaczelo sie przepalac bylo dokladnie widac zweglone juz palce u stup, wlosy, kawalek twarzy. W tym czasie zostaly przyniesione juz 3 inne ciala. Gdy jedno dogasa prawie natychmiast uklada sie stos pod nastepne i tak przez 24h. Cialo powoli sie dopala z paleniska wystaje juz zweglona noga podchodzi facet z bambusowa tyczka i wylamuje ta noge wrzucajac do ognia. I to wszystko dzieje sie posrod handlarzy drzewem, ludzi pijacych sobie spokojnie herbatke wszyscy krzycza chodza w kolko wydaje sie bez wiekszego celu. I takie wlasnie jest Varanasi tutaj zycie spotyka sie ze smiercia gdzie gwar uliczny przechodzi w cisze... Tego nie da sie opisac tu poprostu trzeba byc.

1 komentarz:

Angel & Emi pisze...

Wow, jesli to na moją prośbę ten wpis, to dziękuję bardzo. Pozdrowienia,
Emi